Moi drodzy. Człowiek trenując pewną dyscyplinę przez dłuższy czas nabiera pewnych przyzwyczajeń, m.in dużej pewności siebie, która przekłada się niestety negatywnie na szacowanie wyników na zawodach. Fakt, że występuje zjawisko pewności siebie jest porządanym zajwiskiem, lecz tylko i wyłącznie gdy pewność siebie jest na umiarkowanym poziomie. Miałem kilku podopiecznych, którzy niestety nie mieli w sobie pokory wtedy kiedy była bardzo potrzebna i niestety były to bardzo ważne zawody. W bieganiu nie ma "powinienem był" i nie istnieje takie coś jak "co by było, gdyby" liczy się to na co Cię realnie stać i to co pobiegło się na zawodach. Na końcowej liście startowej widzimy wynik jaki się uzyskało. Nie ma tam nawiasu z wynikiem jaki powinno się uzyskać. Tak naprawdę stając na lini startu można mieć nadal przysłowiowy "kisiel" w gaciach, ale po sygnale startu powinno się to przerodzić w stan niezniszczalności i wielkiej inteligencji. Być może brzmi to bardzo śmiesznie, ale naprawdę należy być twardym i biegać inteligentnie. Startowałem w wielu zawodach. Wiele razy wygrałem, ale i doznawałem porażek. Ale nigdy nie byłem zbyt pewnym siebie. Z pokorą podchodziłem do każdych zawodów i mój najlepszy start w Półmaratonie Icemat w Ostrowie Wielkopolskim wygrałem dzięki nutce pokory, która pozwoliła mi rozegrać bieg na spokojnie, gdy rywale ruszyli zbyt mocno nieadekwatnie do swoich możliwości.
Moi mili. Podsumowując, chciałbym aby każdy z Was dawał z siebie na zawodach zawsze to na co go stać w danym dniu. Ale to niemożliwe, bo niektórych ogranicza głowa, a niektórych zbyt wielka pewność siebie, dlatego życzę Wam abyście byli po środku tego i ciało współpracowało idealnie z umysłem, a Wasze poprzednie rekordy życiowy odchodziły w zapomnienie.
Zapytaj o współpracę: marcinwitkowski1985@gmail.com